Oburzyły się niemiłosiernie polskie mamy, ze religia nadal w
szkołach, wszak teoretycznie nieobowiązkowa, ale jest w planie i to 2
godziny tygodniowo!
To jest skandal, po jakiego dzwona maja się dzieci uczyć jakiś bredni
biblijnych! Mamy apelują, blogują i afiszują w sieci i na wywiadówkach
szkolnych swoje nie zadowolenie. No bo to tyle zajęć ma dziecko, basen,
szkółka aktorska i języki obce, a tu 2 godziny tygodniowo katechezy!
Tymczasem
w Anglii
polscy rodzice zabijają się o miejsca w szkołach katolickich, nie mniej
niż angielscy w szkołach chrześcijańskich. Te właśnie szkoły cieszą się
najlepszymi wynikami egzaminów i odnotowują wyższą frekwencję oraz
poziom
nauczania. W każdym innym niż Polandia zakątku świata, religijność postrzegana w kontekście
praktykowania
edukacji biblijnej (lub alternatywnej księgi w przypadku innych
religii)
jest jak najbardziej atutem.
Oczywiście zdaję sobie
sprawę że kościół katolicki nie przeżywa obecnie w Polsce swojego
renesansu. Nie twierdzę bynajmniej, iż sama instytucja kościoła jest w
naszym kraju całkowicie "elegancka". Nie mniej jednak od rysowania
różańca jeszcze nikt nie zszedł na złą drogę. Jezus to przykład dobrego
zachowania, a każda religia powstała z potrzeby serca i jest niczym
innym jak
zbiorem wykładni moralnych dla społeczeństwa. Judaizm, Chrześcijaństwo
czy nawet Muzułmanizm to po prostu wałkowanie na przykładzie rożnych ciekawych historii i powielanie jednej idei:
"Traktuj każdego, jak siebie samego". Jak dla mnie: bomba, super sprawa. Czemu niby miałoby moje dziecko tych wszystkich cudownych rzeczy nie uczyć się i to za darmo. Na pewno to lepsze niż pół naga Lady Gaga. Niestety poziom moralności w Polsce waha się pomiędzy: wylansuj się w mediach na golasa lub wyjdź za maż żeby się ustawić, więc biedny Jezusek z całym stadem swoich owieczek szanse na przetrwanie ma nie wielkie.
Niechże sobie dziecko śpiewa o
Jezusku, niech nawet do kościoła lata jak na sraczkę. Co najwyżej,
wstanie rano, zaczerpnie Świerzego powietrza, a na religii
w szkole, zawsze się czegoś dowie.
Ponadto, patrząc
chociażby z punktu widzenia "ambitnych rodziców", przyzwoita edukacja
religijna to również wartość dodana. Znajomość podstaw jednej religii,
daje możliwość, łatwiejszego zrozumienia innych religii. Niech przyjdzie
twojemu synowi otrzymanie stanowiska w firmie angielskiej, która nagle
dostaje roczny kontrakt w Kuwejcie. Mając podstawy i rozumiejąc korzenie
biblijnych wątków i zasad chrześcijaństwa, człowiek szybko dostrzega
analogie i różnice pozostałych dominujących religii na świecie.
Podobieństwo tyczy się generalnych praw, przykazań i ogólnej promocji
dobroci i uczciwości. Odmienne są natomiast postacie profetów i
ewentualna wybiorczość tych samych informacji zawartych w księgach świętych oraz ich priorytetowanie (np. Abraham i jego syn - podstawa najważniejszego święta w islamie Eid, trochę odpowiednika Bożego Narodzenia, a w chrześcijaństwie jest to tylko przypowieść bo to Narodzenie Jezusa jest z kolei geneza najważniejszej uroczystości... itd.)
Wyedukowany
religijnie człowiek szybko ogarnia temat pozostałych religii,
dystansuje się do stereotypów powielanych przez media i moralnie
utożsamiony z Bogiem/Miłością, ale i realnie ustosunkowany do życia tworzy nasze
społeczeństwo. Promuje uczciwość i pracowitość, nie boi się osiągać sukcesów, tworzy nowe teorie, nawiązuje kontakt z reprezentantami innych
kultur i przeciwdziała powstawaniu konfliktów religijnych i kulturowych. Kocha bliźniego, wybacza
młodym, ma szacunek do rodziców i walczy o rodzinę.
I nie żebym specjalnie religie w szkole uwielbiała. Ale chodziłam. I co sobie w życiu wymodliłam to moje.
Kościół
to dom. Nie chcesz nie chodź w niedziele. Ale daj dziecku możliwość
wyboru. Masz obawy ze lekcje katechezy nie są relatywnie przemyślane pod względem zawartości merytorycznej? Usiądź z dzieckiem i porozmawiaj o
tym czego się nauczyło. Dowiedz się
jakie jest, co czuje, co myśli, o czym marzy. Modlitwa to nic innego jak
podziękowanie za dobre rzeczy, które przytrafiły nam się danego dnia.
Innymi słowy umiejętność dopatrywania się pozytywnych aspektów
codzienności. Modląc się razem, kształtujemy w sobie chęć wspólnego
cieszenie się z tego co mamy. A to fajna sprawa, opanować taka sztukę.
Może nawet fajniejsza niż kółko teatralne w czwartki o 17.15.