Monday 12 September 2011

POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI, CZYLI ZAWÓD ŻONA

Tańczy, śpiewa, gotuje i może jeszcze rodzi dzieci?

Upadek pierwotnych wzorców męskości uważam za największą porażkę społecznej ewolucji ludzkości i jej ewidentny początek końca. Jest to oczywiście skutek uboczny emancypacji kobiet, cena za sukces feminizmu, srogo zapłacona przez na wpół osierocone, zagubione w poczuciu swojej płci i roli w rodzinie, dzieci.

Powiem, tak. Wszystko super, mężczyzna czasem gotuje, kobieta trochę zarabia, dzieciaki szczęśliwe. Sytuacja normalna, fajna zamiana, czemu nie. Jakiś zdrowy balans na potrzeby akceptacji wobec społecznej presji, czy jak tam to zwał. Ale szczerze irytuje mnie ten ostro lansujący się ostatnio w co drugim amerykańskim, a nawet już polskim filmie, nowy model rodziny: ona samotna matka, on spełniony zawodowo rozwiedziony lub samotny, wrażliwy na dzieci, przyrodę i zwierzęta. Bum zakochani, szczęśliwa rodzinka. Koniec filmu. Wow! Je też tak chcę. Tylko co dalej? On urodzi dzieci? Wykarmi? Wypierze? Dopilnuje tego i tamtego? Bzdura totalna.
I abstrahuję tutaj od sprawiedliwego podziału obowiązków w rodzinie czy pasji gotowania jaka ostatnio jest modna u mężczyzn (sama do niedawna trzymałam buty w kuchennych szafkach, więc lubię panów, którzy wiedzą jak gotować nie tylko rosół z kury). Praktyka, czyli świat poza dużym ekranem kinowym wygląda jednak inaczej.

Cała prawda o tym czego pragną, a może już nie pragną kobiety...

Zresztą co tu dużo mówić. Kobiety tak na prawdę traktują dzisiaj mężczyznę jako wartość dodaną do swojego życie, w którym one same są absolutnie samowystarczalne. I owa samowystarczalność stała się naszą domeną i również demoną. Nie bez powodu, mężczyźni pragną przejawiać się na nowe, różnorakie sposoby, takie jak choćby wspomniane wcześniej zgłębianie umiejętności kulinarnych. No bo, kobieta potrafi dzisiaj wszystko. Zmontować szafkę z Ikei i zorganizować dzieciakom fajowy dzień w plenerze. Do tego ugotować, posprzątać i oczywiście zarobić pieniądze. To niby po co jej facet?

Związek z mężczyzną, a co za tym idzie tworzenie rodziny, stały się świadomym wyborem. Jedną z wielu opcji dostępnych w systemie jakim jest życie. Alternatywnie wybieramy aplikację: "samotna ambitna matka", "karierowiczka z doskonała nianią", do tego dokupujemy boostery typu "niuniek na telefon" czy też "romans w pracy" ... itd. Są to łatwiejsze, bezbolesne i nieryzykowne rozwiązania charakteryzujące się głównie swoją "bezdramatycznością".

A gdyby tak dać szansę i powrócić do przeszłości, zatracić się w gotowaniu, pieczeniu, sprzątaniu i zabawach z dziećmi? Nie wierzę, że mężczyźni nie marzą o domu, rodzinie, ciepłej atmosferze i tradycji. A dzieci? Czego one chcą? I wreszcie my, kobiety. Czy na prawdę tak nam dobrze w tych szklanych domach biur wielkich korporacji?

Czy przypadkiem ktoś nie namieszałam nam w głowach z tym całym feminizmem? Stałyśmy się tanią siłą roboczą manipulowaną przez system i w 1950 roku ktoś dosłownie wcisnął nam kit o tym, że siedzenie przy garach i bycie kochaną przez męża i rodzinę jest nudne i głupie.

No chyba, że na prawdę nie bawi nas śmiech naszych dzieci i radość z postępów w ich nauce i satysfakcja z bycia managerką ogniska domowego, w którym spełniony zawodowa mężczyzna i kochające się dzieci siadają do przygotowanej wieczorem przez nas kolacji. A w naszej szafie jest i tak więcej par butów bo co jak co, ale tylko mężczyźni wiedzą, że należy rozpieszczać żonę, a nie dzieci.

BIO:

My photo
Watford, Hertfordshire, United Kingdom
I am originally from Poland, have leaved in UK since 2008. I love different coultures, music and cooking. I am pasionated mother and total fAminist (not feminist). I am also a song writter and currently working on my own novel.